
Kalimera, mam na imię Karolina,
od dawna razem z mamą podróżowałyśmy po różnych zakątkach świata. Gdziekolwiek jednak byśmy nie były i czegokolwiek nie zwiedziły zawsze wracałyśmy z sentymentem do Grecji.
Bo w Grecji żyje się inaczej, spokojniej, wolniej. To ich słynne „siga siga” widać na każdym kroku.
Kiedy ostatnio byłyśmy w Kassandrii na targu po owoce, zrobił się nagle 15 minutowy korek, bo jedna Greczynka zostawiła na środku drogi samochód i poszła na kawę. Wszyscy grzecznie czekali, aż wróci i bez żadnej awantury pojechali w swoją stronę.
W zeszłym roku postanowiłyśmy poszukać własnego miejsca w Grecji, więc razem z biurem nieruchomości zwiedzałyśmy trzy palce Chalkidiki w poszukiwaniu czegoś, od czego szybciej zabije nam serce. Jeździłyśmy od miasta do miasta, to za drogie, tam zbyt głośno, tamto brzydkie, inne bez widoku na morze, aż w końcu wjechałyśmy do Siviri!
To było to, małe spokojne miasteczko, piękna piaszczysta plaża, knajpki na nabrzeżu, apartament w cichej okolicy, niedaleko las, no a te widoki….
Mieszkanie pokazywał nam przesympatyczny starszy Pan Spiros, chwilę rozmawiał z naszym greckim przewodnikiem, ale kiedy usłyszał, że mówimy po polsku natychmiast zaczął rozmawiać z nami. Po polsku!!! Okazało się, że wiele lat temu mieszkał w naszym kraju jakiś czas i do dziś bardzo dobrze posługuje się polskim językiem.
A mieszkanie? Wystarczy spojrzeć na galerię zdjęć . Wygodny salon, świetnie wyposażona kuchnia, wygodne łóżka, z każdego miejsca widok na morze i przepiękne sosny. Jak w bajce! Do tego prawie 40 metrowy taras. Każdy mówi, że ten taras to jak drugie mieszkanie.
Wakacje w Siviri są inne niż wszystko co do tej pory poznałyśmy, tu jest jak w domu, tylko pogoda zawsze piękna, słońce i ciepłe morze.
A Spiros okazał się dobrym przyjacielem, pomaga jak coś trzeba załatwić, czasem nawet przynosi jajka od kur, które sam hoduje, albo zaskoczy nas rano siatką pełną owoców z targu. Dziś jesteśmy sąsiadami.
Zapraszamy Was do naszego drugiego domu!
Jesteśmy pewne, że będziecie tu chętnie wracać!